FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Katastrofa / W pobliżu wraku...
Idź do strony 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lost Strona Główna :: Południowa część
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alex
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:26, 06 Cze 2009    Temat postu: Katastrofa / W pobliżu wraku...



Ostatnio zmieniony przez Alex dnia Śro 21:48, 10 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:08, 07 Cze 2009    Temat postu:

Niebo rozdarł błysk. Grzmot. Wielkie krople deszczu zaczęły uderzać w powierzchnię samolotu. Zrobiło się ciemniej i jakby chłodniej. Niektórzy z pasażerów odczuli dreszcze przebiegające po ich ciele. Samolot lekko drgnął. Kilka kolejnych błyskawic przeszyło zachmurzone niebo. Nastała cisza. Promienie słońca przebiły się przez gęste obłoki.

Mijały spokojne godziny…

Nagle nastąpił niespodziewany wstrząs. Tak silny, że wiele osób doznało poważnych obrażeń. Polała się krew, rozległy się krzyki. Przez moment samolot jakby się zatrzymał, lecz chwilę później spadał już z zawrotną prędkością. Większość pasażerów straciła przytomność. Podręczne bagaże powysypywały się z półek. Gdzieniegdzie można było jeszcze usłyszeć rozpaczliwy płacz i modlitwy.
- Proszę… zach… zacho… wać… spokój! – w głosie stewardessy wyraźnie słychać było przerażenie. – Ma…
- Chihiro! Na lewo!
Chihiro nie zdążyła. Wielki metalowy przedmiot przygniótł drobną kobietę, rozcinając jej przy tym lewe ramię. Nie wiedziała, co na nią spadło, nie wiedziała czy żyje. Strach, a teraz również i ból były ponad jej możliwości. Zemdlała.
- Chihiro? Odezwij się! – nawoływał ów głos, który wcześniej chciał ostrzec ją przed niebezpieczeństwem. Głos ten należał do drugiej stewardessy, która wkrótce również pożegnała się z rzeczywistością. Samolot przechylił się niebezpiecznie na prawą stronę. Stewardessa uderzyła głową w szybę, krew pociekła strumyczkiem z jej poranionej głowy. Wykrzyknęła jakieś niezrozumiałe słowo. Próba podniesienia się okazała się nieudana i Haruka zasnęła. Na jej nieszczęście był to sen wieczny. Nie obudziła się już nigdy.

Około czterech tysięcy metrów nad lądem nastąpił wybuch w środkowej części Boeinga. Samolot rozpadł się na dwa kawałki. W obydwu rozgorzał pożar. Część z kokpitem poszybowała ku drzewom, które szybko zajęły się ogniem. Tył samolotu uderzył w taflę wody. Wszystko to działo się jakoś nienaturalnie szybko...

Pasażerowie zaczęli odzyskiwać przytomność. O dziwo bardzo wielu przeżyło. Nieco oszołomieni, ciągle ze strachem w oczach, ale i uśmiechem na ustach, rozglądali się wokół siebie nie dowierzając, że żyją. Płacz mieszał się z krzykiem. Kontrastem dla ogólnej paniki były jednostki, które wybuchały niemalże szaleńczym śmiechem na przemian to klnąc to wielbiąc Boga za to, że piekło się skończyło. Ale to był dopiero początek. To, co działo się w samolocie było jedynie bramą piekielną prowadzącą do miasta utrapienia.

Chihiro ocknęła się, zachłystując się przy tym powietrzem. Wirowało jej w głowie, ciągle jeszcze słyszała huk wybuchu, chociaż w momencie gdy on nastąpił Chihiro była nieprzytomna. Stewardessa powoli podniosła powieki i pomachała prawą ręką przed oczami.
- Ja żyję! – wyrwał jej się z gardła radosny okrzyk. Nie mogąc pohamować radości poderwała się gwałtownie na nogi. Lekko się zachwiała, świat ponownie jej zawirował i upadła. Przed następną próbą podniesienia się odczekała chwilę i uspokoiła się. Gdy jej serce poczęło bić w miarę spokojnym rytmem, ostrożnie wstała i skierowała się do wyjścia. Ci, którzy przeżyli już dawno opuścili wrak samolotu. Tuż przed drzwiami Chihiro dostrzegła otworzoną książkę. Z czystej ciekawości sięgnęła po nią, przeczytała pierwsze lepsze zdanie i zaraz pożałowała, że w ogóle się ocknęła. ‘Ty, który wchodzisz żegnaj się z nadzieją.’ Boska komedia wypadła kobiecie z rąk. Spojrzała na uchylone drzwi. Przez chwilę zwątpiła czy aby na pewno żyje. A może już jest w piekle bądź też zaraz się w nim znajdzie? To niemożliwe, przecież odczuwała ból. A jeśli po śmierci też się go odczuwa? Mimo wszystko stewardessa zdecydowała się wyjść. Zanim to zrobiła szepnęła tylko – Nienawidzę cię Dante.
Jej oczom ukazał się iście piekielny krajobraz. Była na plaży. Wokół niej niemalże wszystko płonęło. Mniejsze części samolotu i bagaże, które powypadały w czasie katastrofy pożerane były przez ogień. Podczas gdy pasażerowie przedniej części samolotu szukali swoich rodzin, przyjaciół, znajomych lub po prostu rzeczy osobistych, ci, którzy znajdowali się na tyle samolotu walczyli z kolejnym żywiołem, którym była woda.

- Najwidoczniej rozbiliśmy się na jakiejś wyspie.
- Pewnie jest bezludna.
- Tak, wygląda na opuszczoną.
- Przestań się mazać!
- Auu! To booli!
- Amanda!?
- Luuudzie! Gdzie my, kurwa, jesteśmy?
- Patrz! To stewardessa!
- Zapytajmy się jej…
Chihiro od natłoku krzyków zrobiło się niedobrze. Ramię bolało ją niemiłosiernie. Jak by tego było mało właśnie podbiegła do niej grupka mężczyzn w młodym wieku. Zasypali ją tuzinem pytań, a ona nie znając na żadne z nich odpowiedzi stała wciąż oszołomiona i niedowierzająca w to, co się stało. To była jej pierwsza katastrofa lotnicza. Podczas setek wcześniejszych lotów nie doświadczyła nawet mocniejszych turbulencji. Mężczyźni nie dawali jej spokoju. Miała łzy w oczach. Jeszcze jedno ich słowo, a rozklei się jak mała dziewczynka.

Rozbitkowie, którzy nie doznali poważniejszych obrażeń przeszukiwali cudze walizki. A nuż znajdzie się coś cennego. Przecież zaraz przybędzie pomoc, a to co znajdą stanie się ich własnością. Nikt nie będzie się martwił w takiej sytuacji o swoje bagaże. Zresztą i tak wszyscy dostaną odszkodowanie.

Na plaży zapanowała anarchia. Zaczęła się walka o przetrwanie, w której przeżyją jedynie najsilniejsi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sagitta
Kooles
Kooles



Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:45, 08 Cze 2009    Temat postu:

Ciemna świadomość. Dziwna pustka, z której jedynie co się wyłania to tępy ból gdzieś tam w głowie. Dlaczego to tak piekielnie boli? Nie otworze oczu- chyba jeszcze nie jestem w stanie. Leżę na czymś mokrym, lepkim a jednocześnie dziwnie sypkim. Kolejna sypialnia z łóżkiem wodnym i.... ? nie nie- to nie może tak być. Nie pamiętam. Mam totalny bełkot w głowie. Rozwiązaniem są otwarte oczy, ale chyba boje się tego zobaczyć. Jeszcze moment, jeszcze na chwilkę odpłynę, nie mam siły - przecież nic się nie stanie...
Woda? Coraz więcej i więcej!
-Co jest do cho.. ekhym ...- nie potrafię krzyczeć, bezwiednie macham rękami, ale to nic nie daje. Nie mogę tonąć, bo nadal czuje tą sypkość... piasku?
- nie wiem kiedy poraził mnie przyćmiony plask słońca.

/jakby co to Marg, zalewa fala, która sobie przypłynęła na ląd, a jak ktoś siedzi ryjem w piasku to tak ma //
Powrót do góry
Zobacz profil autora
donOlsenos
Nowy
Nowy



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:26, 08 Cze 2009    Temat postu:

Światło. Mocne światło walące mi prosto w oczy. Na dodatek pisk rozrywający mi głowę. Dłużej już nie wytrzymam. Nagle w miejsce światła pojawia się maska. Budzę się z krzykiem i potwornym bólem lewej ręki - chyba skręcona w łokciu. Jednak widok po otwarciu oczu jest jeszcze gorszy. Ogień,szczątki samolotu, wrzeszczący ludzie, niektórzy pomagają, niektórzy są w szoku, inni nie żyją.
- A jednak życie nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać do k**** Powiedziałem pod nosem.
Po chwili wstałem - nogi na szczęście nie odmówiły posłuszeństwa. Mimo problemów z ręką postanowiłem pomóc ratować ocalałych - tyle mi na razie pozostało.


Ostatnio zmieniony przez donOlsenos dnia Pon 21:28, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NieKumam
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Wto 9:08, 09 Cze 2009    Temat postu:

Pobudka. Ale nie taka z tych przyjemnych. Nikt nie szeptał mi nad głową "Dzień dobry...". Nie obudziły mnie ciche dźwięki muzyki leniwie roznoszące się z głośników. Zamiast tego zostałem uderzony kakofonią krzyków i płaczu, która brutalnie sugerowała mi, że ten dzień do przyjemnych należeć raczej nie będzie.
Otworzyłem oczy tylko po to aby natychmiast je zamknąć. Zasłoniłem je przed słońcem i powoli podniosłem się do pozycji siedzącej.
Nie miałem ochoty nic powiedzieć. Standardowa półprzytomność jaka niemal zawsze ogarnia mnie po przebudzeniu została spotęgowana przez kolejny szokujący cios. Siedziałem jak osłupiały nie wiedząc co robić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shiny
Nowy
Nowy



Dołączył: 07 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 10:45, 09 Cze 2009    Temat postu:

Obudziłam się leżąc na piasku, czułam jak coś mokrego zalewa moje stopy. Nie ruszałam się, nic nie słyszałam, patrzyłam tylko w błękitne niebo nade mną.

Co się właściwie stało?... Trudno mi było zebrać myśli. Pamiętam... samolot. Leciałam samolotem, tak. Wcześniej byłam w Tokio, u Felixa. Felix... Kiedy przypomniałam sobie to imię mimowolnie załkałam, czułam łzę spływającą po moim policzku. Ale to teraz nieważne, było minęło. Co było dalej? Lotnisko, spotkałam Kayleigh'a, mojego sąsiada i okazało się, że lecimy tym samym samolotem. Siedzieliśmy razem. Była jakaś burza, dziwna, nieprzyjemna, potem się uspokoiło. Lecieliśmy, był jakiś film, jedzenie, rozmawialiśmy i nagle wpadliśmy w turbulencje. Były naprawdę okropne, wszystko się trzęsło, bagaże... wszędzie... krzyki. I nie wiem co dalej, chyba straciłam przytomność.

I teraz jestem.. gdzie? Podniosłam ostrożnie głowę, coś mnie zabolało. Leżałam na piasku, a fale obmywały moje buty i spodnie. Morze? Plaża? Jeszcze ostrożniej podpierając się rękami usiadłam. Czułam piasek przyklejony do moich ramion i twarzy, pełno było go we włosach, trzeba będzie je umyć. Potarłam dłonią policzek, coś mokrego, krew. Chyba mam jakieś zadrapania. I ranę nad kolanem, dżinsy się rozerwały. Bolą mnie plecy jak wtedy gdy przewróciłam się na rolkach w liceum. Nadal nic nie słyszę. Moje okulary są całe, choć zamazane, spróbowałam wytrzeć je kawałkiem swetra. Oczywiście nie pomogło, będę musiała znaleźć normalną szmatkę, ugh. Nieważne. Powoli rozejrzałam się dookoła wstając niepewnie.
To było straszne. Czy to rzeczywistość? Wszędzie pełno było ognia, szczątki samolotu, dym, rozbebeszone walizki, ubrania, rozrzucone przedmioty, a pośród tego ludzie, ciała i żywi, biegający, płaczący, krzyczący. Czemu nic nie słyszę?... Nagle, bez żadnego ostrzeżenia dźwięki spadły na mnie, moje uszy przeszył przenikliwy wrzask gdzieś obok:
- AMANDA!?
Chwyciłam się rękami za głowę, czułam jakby rozsadzało mi ją od środka. Warkot, szum, krzyki, płacz, nawoływania, rozmowy, śmiech, trzaski, huk! Kayleigh!
- Kay? Kayleigh! Gdzie jesteś, Kayleigh?! - spróbowałam przekrzycześ hałas. Przed chwilą siedział obok mnie, gadaliśmy o jakiś głupotach, gdzie on teraz jest? - KAY!!!
Rozdarłam się, oczy znów zaszły mi łzami. Nie było go. Nigdzie go nie było. Nie znaliśmy się jakoś bardzo dobrze i nie widzieliśmy się już trochę czasu, ale przynajmniej znałam go. I na pewno nie chciałam być teraz sama w tym piekle. Rozmazałam krew i łzy po twarzy, poczułam ostry ból w lewym nadgarstku, chyba go skręciłam. Na paznokciach wciąż miałam niebieski lakier. Dziwnie surrealistyczne, wokół śmierć i zgliszcza, a ja mam paznokcie w kolorze nieba...

Poczułam podmuch gorąca z najbliższej kupy płonącego złomu. To mnie trochę otrzeźwiło. Nie byłam sama, wokół było pełno ludzi. O tam jakiś gość próbował pomóc rannym. A tuż obok mnie leżał jakiś człowiek przygnieciony ciężką walizą.
Podbiegłam do niego, ściągnęłam nieporęczny, staroświecki bagaż z którego wyspywały się nadwęglone ciuchy. Rzuciłam to wszystko za siebie, na piasek. Dobra, co teraz? Przyklękłam obok niego ignorując ból w ranie na nodze. Kiedyś miałam kurs pierwszej pomocy. Trzeba... położyć jedną rękę na piersi poszkodowanego i pochylić się nad twarzą. Delikatnie. Aby wyczuć bicie serca i oddech, tak, o to chodziło. Położyłam ostrożnie lewą dłoń na klatce piersiowej mężczyzny, zbliżyłam swój policzek do jego ust i nosa kładąc prawą rękę na jego czole. Chyba coś poczułam, czyżby serce wciąż biło?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:53, 09 Cze 2009    Temat postu:

Margaritta poczuła na sobie chłód wody. Fale coraz bardziej ją podtapiały. Piasek nieprzyjemnie oblepiał całe ciało. Do tego te ostatnie promienie słoneczne, które tak niemiłosiernie raziły w oczy... Kolejna, tym razem silniejsza, fala rozbiła się o jej ciało.

Proszę pana! - Steve usłyszał cieniutki głosik dochodzący gdzieś z prawej strony. - Proszę pana! Może mi pan pomóc? - Niewysoka, rudowłosa dziewczynka, na oko osiem, może dziewięć lat stała nad nieprzytomną kobietą, która najwyraźniej zdawała się być jej matką. Klatka piersiowa kobiety poruszała się co jakiś czas nierównomiernie. Dziewczynka starała się stłumić w sobie płacz.

Na wprost Jasona szybkim krokiem podążało dwóch mężczyzn. Mijając go wymienili tylko między sobą krótką uwagę...
- A ten?
- Temu nic nie będzie. Idziemy dalej.

Desdemona zbliżyła swoją twarz do twarzy mężczyzny. Jego oddech był ledwie wyczuwalny. Klatka piersiowa rozbitka unosiła się co najwyżej o parę milimetrów. Powoli gasło w nim życie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gnat
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 26 Lip 2007
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:10, 09 Cze 2009    Temat postu:

Nosz... kur...
Tak bardzo udało mi się odprężyć na pokładzie, a teraz siedzę na plaży zaraz przy zgliszczach samolotu. Kuźwa, że też mi się to przydarzyło.
No, przydarzyło się to wielu innym osobom, z tego co widzę obok siebie, ale to nie pomniejsza mojego niezadowolenia. W sumie jest w porządku, więc to tylko niezadowolenie. Nikogo stąd nie znałem, mi raczej nic nie jest. Ino kolanko napierdziela.
Na czas samej katastrofy musiałem się wyłączyć, bo pamiętam tyle, co nic. Ludzie wrzeszczą, więc chyba nie mam czego żałować. Ach, kolano. No szlag, teraz przeszywający ból przez... cały brzuch w sumie. Co ja takiego jadłem? I w twarz mi gorąco...
Wstałem, kilka kroków do przodu - potknąłem się o jakieś ciało... uu, nie ma co zbierać. A potknąłem się niefortunnie, straciłem równowagę i - jebs - do wody. AAACH, ale zimna. Ktoś na mnie się wydziera za plecami. Spokojnie, już do niego idę... Pyta się, czy się przydam jako medyk... Ach, faktycznie, przydam się. Dlaczego o tym nie pomyślałem od razu?
Teraz też zauważyłem, jak krwawe tutaj pobojowisko jest, jakby się jakiś samolot rozbił... Jakoś... mnie to nie rusza... Czy przed katastrofą byłem oswojony z trupami?
Nie pamiętam... W ogóle czuję się jak po leciuteńkich dragach, albo silnej tabletce na ból głowy. Albo jak... po alkoholu.
No, reanimujemy...


Ostatnio zmieniony przez Gnat dnia Sob 13:14, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sagitta
Kooles
Kooles



Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:19, 09 Cze 2009    Temat postu:

Mocny blask powoli znikał. Odruchowo mrużyłam oczy, ale z każdą chwilą ta czynność stawała się coraz bardziej zbędna. Szok - tak pewnie nazywają to Ci piep*** uczeni. Działaj! Nic innego przecież mi nie pozostało. Nie mogę się poddać. To byłoby zbyt proste. Odwróciłam głowę w tył. Stopniowo odkrywałam swoje ciało. Ręka, biodro, noga nawet stopa... Powiedzmy, że tam jest stopa, bo jedyne co widzę to czerwona bryła. Nie jest dobrze.
Dopiero teraz spojrzałam przed siebie. To co działo się ze mną było draśnięciem w porównaniu z otaczającym mnie armagedonem. Chyba tak to można nazwać. Chciałam klnąć, krzyczeć i płakać jednocześnie, lecz kolejny przypływ pozbawił mnie tlenu na pól minuty. Przez głowę zdążyło mi tylko przemknąć słowa mojego szefa " do dzieła suczko!".
Ze wszystkich sił wpięłam się tipsami w piasek (a raczej tym co po nich zostało).
Czołgałam się, nie wiem jak długo. Może minutę albo 20 minut jeśli doliczyć do tego ból głowy i stopy. Na szczęście znalazłam jakiś kamień.
- Nie ma co, miejscówka pierwsza klasa. Na wprost piękny ocean ze śmiercionośną wodą a w około krzyki ludzi, którzy.... - mruczałam pod nosem, aż do chwili gdy nagle TO dotarło do mnie.
- O kur**! - Ten krzyk wyrwał się tak nieświadomie, że przestraszona zakryłam usta. To się dzieje na prawdę! Utknęłam nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim ze zranioną nogą i połamanymi tipsami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:52, 09 Cze 2009    Temat postu:

Wystukiwałam rytm uderzając palcami o kolana. Ile to jeszcze drogi zostało do Los Angeles? Czy Itachi przyjedzie jak obiecał? Czy Miasto Aniołów będzie takie jak to sobie wyobrażałam? Dziesiątki pytań na minutę, setki myśli na sekundę...
Burza. Jak pięknie. Uśmiechnęłam się spoglądając za okno.

Ze snu zbudził mnie mocny wstrząs i krzyki pasażerów.
- Co jest? - szepnęłam bardziej do siebie niż do spanikowanych osób zajmujących sąsiednie miejsca. Nie bardzo byłam w stanie ogarnąć zaistniałą sytuację. Turbulencje... no spoko, zdarzają się. Co wy ludzie, pierwszy raz samolotem lecicie?
- Shimatta! - coś uderzyło mnie w głowę. Z pewnością mam teraz na czole guza wielkości dorodnej wisienki. Okazało się, że owym przedmiotem, który raczył mnie oszpecić jest moja torebka. Przycisnęłam ją kurczowo do siebie, bo w tym oto momencie żołądek podskoczył mi do gardła. My spadamy!

Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że nadal mocno ściskam w dłoniach swą torebkę. Dookoła mnie szum, krzyki i zupełnie niepotrzebna panika. Tak, dokładnie, niepotrzebna.
Powoli podniosłam się, otrzepałam z wszelakich pyłków i rozejrzałam się by obeznać się w zaistniałej sytuacji.
- Jest wręcz bosko. - mruknęłam pod nosem i aż podskoczyłam, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że kawałek mojej bluzy płonie. Momentalnie zrzuciłam z siebie palący się element garderoby i zaczęłam go deptać. Kątem oka spoglądałam czy czasem ktoś się na mnie dziwnie nie gapi. Gdy ugasiłam już pożar odetchnęłam z ulgą i przetarłam ręką czoło. Na dłoni zobaczyłam krew. - Ugh. - Jeszcze tego mi brakowało. Ale poza tym nic mi nie jest. Tak myślę. Bo nie liczę tego, że bolą mnie chyba wszystkie znajdujące się w ciele mięśnie.
Totalna porażka. Dlaczego nie zostałam dłużej w Tokio? Dlaczego tym razem nie spóźniłam się na samolot?
Powoli zaczęła mnie ogarniać panika.
Spokojnie... wcale się nie boję... - powtarzałam w myślach.
Ależ oczywiście, że się boję! Jak tu się do kurwy nędzy nie bać? Nie wiem gdzie jestem, nie wiem co konkretnie się stało.
Robiący zamieszanie rozbitkowie wcale mi nie pomagali w odzyskaniu spokoju ducha. Mimowolnie pociekły mi łzy. Szybko przetarłam je rękawem, rozmazując przy tym ponoć wodoodporny tusz do rzęs. Nie mogę sobie pozwolić na takie chwile słabości.
Przełożyłam torebkę przez ramię i nieco chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie nie mając celu wędrówki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
donOlsenos
Nowy
Nowy



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:50, 09 Cze 2009    Temat postu:

Choć za wszelką cenę chciałem odpocząć po tych 30 minutach ratowania ocalałych, sumienie nie pozwalało mi zostawić tej biednej dziewczynki i jej, zdaje się, żyjącej jeszcze matki. Gdzieś niedaleko jacyś ludzie wykrzykiwali do siebie po japońsku, ktoś inny zajmował się wyławianiem ludzi z wody. Musiałem ich na razie zignorować. Chwiejnym krokiem podszedłem do małej dziewczynki i jej matki:
- Ciii mała, uspokój się, wszystko będzie dobrze - Choć wiedziałem że nie będzie.
Nadal płakała, więc poprosiłem ją o znalezienie czegoś długiego, prostego i twardego. Kobieta mogła sobie coś złamać.
Choć skręcona ręka bolała bardzo, oszacowałem, że ostatkiem sił uda mi się. Nie było żadnego ognia obok, ani niczego co mogłoby wybuchnąć więc oceniłem sytuację i spokojnie wziąłem się za resuscytację. Spokojnie - bo w szkole policyjnej pierwsza pomoc musi być koniecznie opanowana...


Ostatnio zmieniony przez donOlsenos dnia Wto 21:12, 09 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Constanze Mozart
Wszechwiedzacy
Wszechwiedzacy



Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 18:18, 09 Cze 2009    Temat postu:

Wstrząs. Krzyki. Rozdzierający huk.
Potem zapadła cisza.

Zdaje mi się, że słysze jakieś dźwięki. Słabo, z oddali, jakby dobiegały z końca bardzo długiego tunelu. Ale zbliżają się, są coraz głośniejsze, zaczynałam odróżniać poszczególne odgłosy.
Mieszające się ze soba krzyki, ryk, hałas... szum?
Co tak dziwnie i spokojnie szumi?

Co się stało? Gdzie ja jestem? Umarłam?
Po długim czasie, a może natychmiast, przyszło mi do głowy, że muszę istnieć, być czymś więcej niż tylko myślą, bo napewno na czymś leże. A jeśli czuję, że leże, to mój zmysł dotyku nadal działa, a to na czym leze również musi istnieć...
Z wysiłkiem, jakbym się budziła ze snu, z którego nie chcę być obudzona, otwarłam oczy. Poruszyłam się... po chwili wzdrygnęłam się, gdy moich nóg dotknęło coś mokrego...
Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej...
-Boże...
Tylko tyle zdołałam wyszeptać kiedy zobaczyłam gdzie się znalazłam. Przez chwilę myślałam, że to sen, że się nie obudziłam, ale po chwili zaczęła docierać do mnie prawda, boleśnie wbijając się do mózgu przez grubą warstwę oszołomienia.
Siedziałam na brzegu płonącej plaży, blisko oceanu, wokół mnie leżały ciała, ludzie biegali we wszystkie strony...
Zupełnie machinalnie podniosłam się... ale tylko na chwilę, bo w tej samej chwili gdy postawiłam ciężar na obu nogach, lewą stopę przeszył ból... spojrzałam na nią i zobaczyłam, że kostka jest mocno opuchnięta... ale to nic, to przecież nic...
Ponownie podniosłam się na nogi i ruszyłam przed siebie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aileen
Jeden z najlepszych
Jeden z najlepszych



Dołączył: 29 Lis 2006
Posty: 1781
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:06, 09 Cze 2009    Temat postu:

Pewnie każdy kojarzy ze swojego dzieciństwa te wszystkie szalejące w powietrzu i zaprzeczające wszelakim prawom fizyki karuzele z minimalnie bezpiecznym zapięciem?
Mam koszmarne deja vu.
Tylko, że tym razem siedzę w fotelu samolotu, a pas bezpieczeństwa jest nieco solidniejszy.
Jedynie bardziej zastanawiający jest fakt, że utknąłem w tym siedzeniu z ciałem zwisającym w stronę piasku i w takim oto stanie obudziłem się.
- Co się dziej…? – mruknąłem zdezorientowany, ale nim zdążyłem dokończyć, parsknąłem, wypluwając z płuc wodę.
Ohyda.
Ostatkiem sił odczepiłem pasy bezpieczeństwa i runąłem na piasek, szybko spychając z siebie fotel.
Dlaczego, do diabła, wszyscy wrzeszczą jak opętani?!
Miałem ochotę ryknąć na całe gardło, żeby się zamknęli, lecz w porę się opanowałem.
-O cholera. Rozbiliśmy się – powiedziałem tępo, wpatrując się w rosnącą na plaży histerię.
PLAŻA?!
Gdzie ja jestem?!

Rozejrzałem się.
Szlag, szlag, szlag.
Eizo, uspokój się. Spokój, mówię!
Obmacałem swoje żebra, poruszyłem kończynami i zamrugałem kilkakrotnie powiekami, mając nadzieje, że obraz przed moimi oczami zaraz się rozmaże i znów znajdę się w lecącym samolocie.
Nie wierzę!

Przewędrowała obok mnie jakaś Japonka. Miała rozmazany makijaż, krew na czole i wyglądała jak chodzące nieszczęście.
Niewiele myśląc, zaczepiłem ją ostrożnie.
- Wszystko w porządku? – spytałem po japońsku i odruchowo przetarłem frotką na swoim nadgarstku jej czoło. – Krwawisz, trzeba cię opatrzyć – wyjaśniłem szybko, cofając dłoń.
Dopiero wtedy poczułem nieprzyjemny ból w przedramieniu i nadgarstku, mimowolnie krzywiąc się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Master of Game
Master of Game



Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:29, 10 Cze 2009    Temat postu:

Harvey stał otoczony przez kilka osób patrzących na niego błagalnym wzrokiem. Wokół nich leżało mnóstwo rannych potrzebujących natychmiastowej pomocy.
- Chyba wiesz co robić? Znaczy... jakieś podstawy pierwszej pomocy znasz?

Jakaś kobieta usłyszała krzyk Marg. Podeszła do niej i przysiadła się na kamieniu.
- To z bólu czy z rozpaczy? - spytała bawiąc się guzikami swojej już nie śnieżnobiałej koszuli.

Dziewczynka posłusznie wykonała polecenie Stephena. Przywlokła długą nieco przypaloną deskę. Najprawdopodobniej były to kiedyś drzwi.
Mała wciąż łkała. Z przerażeniem patrzyła na to, co robi mężczyzna.
- Ba...bardzo panu dziękuję. Ja... nie wiedziałam co robić...
Starała się opanować i przestać szlochać, ale marnie jej to wychodziło. Splotła rączki jak do modlitwy i kołysała się w przód i w tył.

Resztki samolotu znajdujące się w głębi plaży były już całe objęte płomieniami. To ostatnia chwila na to, by uratować swoje bagaże...


/ Constanze i Aileen - łodpiszę wam wieczorkiem /


Ostatnio zmieniony przez Alex dnia Śro 13:30, 10 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shiny
Nowy
Nowy



Dołączył: 07 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 14:36, 10 Cze 2009    Temat postu:

Och, jest oddech i bicie serca! Dobra, co dalej? Tylko spokojnie...
Delikatnie odchyliłam głowę poszkodowanego, sprawdziłam czy nie ma nic w ustach co blokowałoby oddech. Przystąpiłam do sztucznego oddychania powoli wdmuchując powietrze. Masaż serca nie był potrzebny. Przydałby się prawdziwy lekarz...
Po kilku wdechach przestałam na chwilę i rozejrzałam się. Krajobraz nie zmienił się za bardzo, choć tam dalej płonął wrak, trzeba by powyciągać bagaże. Ale ranni są ważniejsi. Muszę się skupić.
Zauważyłam oszołomioną kobietę, blondynkę idącą powoli nieopodal. Chyba coś nie tak było z jej kostką, ale wyglądała na rozsądną osobę w przeciwieństwie do tej panikującej szatynki nad brzegiem parenaście metrów ode mnie. O, właśnie przysiadła się do niej druga.
Zdecydowanie potrzebowałam pomocy, ranny nie wyglądał dobrze, choć chyba było już z nim troszkę lepiej.
- Hej! Może mi pani pomóc? - zawołałam do blondynki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lost Strona Główna :: Południowa część Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 1 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     Lost: No to żeśmy sie zgubili =P - Gimczerolandia     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin